Od producenta:
"False Lash Effect Fusion to tusz dający mocniejszy efekt od tradycyjnego False Lash effect. Rzęsy w stylu glamour, czyli gęste i długie, kuszące i piękne. Tusz idealnie pokrywa rzęsy i unosi je do góry. W efekcie makijaż przy użyciu tej maskary idealnie podkreśla rzęsy, zwiększa ich objętość i precyzyjnie je rozdziela, dzięki czemu oczy zyskują wspaniałą oprawę. Podkreśla głębię oczu i nadaje im intensywności.
False lash effect fusion posiada innowacyjną szczoteczkę, która wyraźnie pogrubia każdą rzęsę od nasady aż po same końce. Szczoteczka zawiera 50% więcej włókien i jest 25% większa od Max Factor Masterpiece Max. Dzięki temu już za pierwszym pociągnięciem, z łatwością rozprowadzisz tusz, pokrywając rzęsy na całej długości, pogrubiając i jednocześnie eksponując ich piękny, naturalny kształt."
Moja opinia:
Kolor: Mam maskarę w kolorze czarnym, który jest głęboki, smolisty.
Opakowanie: Bardzo ładne, fioletowe, poręczne, w dodatku bardzo pojemne, bo mieści 13,1 ml tuszu!
Szczoteczka: Pierwszy raz spotykam się z taką szczoteczką. Jest bardzo duża, z krótkimi włoskami. Końcówka szczoteczki jest gruba, co niestety mi się nie podoba, bo ciężko nią dotrzeć do najkrótszych rzęs w kąciku oka. Ciężko mi malować nią też dolne rzęsy.
Efekt: Maskara spełnia obietnice producenta. Rzeczywiście pięknie wydłuża i pogrubia rzęsy, a ja właśnie tego szukałam. Tusz pozwala na uzyskanie delikatnego efektu jak i mocnego. Nie skleja rzęs, nie tworzy tzw. owadzich nóżek, czego po prostu nie znoszę. Bardzo ładnie rozdziela rzęsy, jest ich jakby więcej. Duuużo więcej :) Tusz ma już 1,5 miesiąca i świetnie się trzyma. Jest bardzo wydajny. Dodatkowo widocznie unosi rzęsy ku górze. Nie jest wodoodporny, więc po kontakcie z wodą się rozmazuje. Nie osypuje się i nie odbija na górnej powiece (a nie raz miałam z tym problem przy innych tuszach) nawet po kilkunastu godzinach.
Bez tuszu |
1 warstwa |
2 warstwy |
Użytkowanie/Aplikacja: Do samej szczoteczki i nakładania tuszu trzeba się przywyczaić. Na początku jest trudno, tym bardziej, jeśli nie miało się wcześniej kontaktu z taką szczotą :) Mam tylko jedno zastrzeżenie. Na szczoteczkę nabiera się troszeczkę za dużo tuszu na samej końcówce. Wtedy nawet nie ma mowy o dokładnym pomalowaniu rzęs, bez sklejania ich. Da się to jednak przeżyć.
Podsumowując: Tusz spisuje się świetnie. Jak do tej pory jest moim ulubionym. Szkoda, że wcześniej nie zdecydowałam się na jego kupno. Gdy mi się skończy, na pewno kupię kolejny, ale myślę, że może wypróbuję wersję wodoodporną lub tę w złotym opakowaniu :) Polecam!
Moja ocena: 6/6 (mimo problemów ze szczoteczką :))
Znalazłyście już swój tusz idealny?
Buziaki, Lissa :)